Po
osiemnastej i gorąco jak w piekle, a jak to w mieście bywa, nawet
wiaterku nie uświadczysz. Miśka jęczała żałośnie, ze za moment
w majtki zrobi siusiu, a ja próbowałam czymprędzej zaparkować Oczywiście trzeba było okrążyć centrum, by
dotrzeć do parkingu. Następnie galopkiem gorączkowe
poszukiwanie toalety i dotarłysmy do miejskiej. Zamknięta!
O tej
godzinie wszystko pozamykane oprócz jakiegoś spożywczaka,
ale jak znam życie to mają zakaz udostępniania toalet ze względów
sanitarnych.
- Mami,
nie dam rady... - niemal płakało moje dziecko.
- Dasz
skarbie. Już jesteśmy na miejscu – łgałam dla dobra sprawy goraczkowo poszukując ewentualnego krzaczka.
I nagle przed moimi oczyma ukazały się otwarte drzwi. Salon fryzjerski!
I nagle przed moimi oczyma ukazały się otwarte drzwi. Salon fryzjerski!
Wpadłyśmy
do środka i wypychając Miśke przed najbliżej stojąca osobę
wyglądającą na obsługę, wyszeptałam błagalnie:
- Siku.
Facet (hymmm, niczego sobie), spojrzał na mnie jakby nie
rozumiał o co chodzi. Musiałam zareagować dobitnie: - Dziecko w
potrzebie! Siku! Pliiis! - Patrzyl na mnie i chyba dalej nie kumał , a ja nie miałam
czasu na wyjaśnienia. Spojrzałam za niego o jedno stanowisko dalej, gdzie filigranowa
blondynka obsługiwała klientkę, a ta najwyraźniej
rozumiała o co idzie, bo bez słowa wskazała głową na drzwi na
zapleczu. Pozostało mi tylko zignorować niejarzącego przystojniaka
i pognać we wskazanym kierunku. Tuz za plecami usłyszałam głos z
charakterystycznym rosyjskim akcentem:
- Miejska
toaleta jest na rynku!
Paszoł
won, buraku jeden! Nie zważając na jego protesty z łatwością
odnalazłam porządany cel i zaryglowałam drzwi od środka. Może
sobie wzywać policje, bo teraz interesowały mnie wyłącznie
potrzeby dziecka.
Na
moje ucho i moją dedukcję to był ten sławetny Iwan, czyli
fryzjer-stylista, przez którego połowa miasta oszalała na
punkcie własnego wizerunku, a druga połowa ma zgryzoty z powodu
uszczuplenia portfela.
W
mieście pojawił się jakieś piec miesięcy temu, a początki nie
były tak różowe.
Przez
kwartał nikt nie korzystał z jego usług , bo to nie dość, ze
Rusek to jeszcze facet. Jak takiemu zaufać?
W
czasie studniówkowym towarzystwo zmiękło. U wszystkich fryzjerów w
okolicy zabrakło miejsca
na
zapisy i jak mus, to mus. Fryzura musiala byc i parę maturzystek zaryzykowało. Przy okazji poczytały sobie wywieszone na scianach dyplomy i inne świadectwa
rodem z Mediolanu, Rzymu, Paryża i innych stolic mody, o
których wiedziały tyle co z telewizji. Jednym słowem szczeny opadly. To co wyczyniał na
ich głowach tylko potwierdzało, że facet krowie spod ogona nie
wyleciał i niewatpliwie ma talent.
Baby oszalały na jego punkcie, a pozostałe salony dostaly zadyszki z zazdrosci. Stał się bożyszczem naszej prowincjonalnej śmietanki towarzyskiej,
głównie wśród pan, choć zdarzało mu sięi jakiegoś
pana wystylizować.
Jego
salon stał się jedną z nielicznych firm w mieście, która ma
się całkiem dobrze i nie może się opędzić wręcz od nachalnych
klientów. Z reszta nie ma co się dziwić. Jeśli się rzuci
okiem na europejskie miasta to Polki dbają o włosy i ich wygląd, a
uczęszczanie do fryzjera traktują jak swoiste oczyszczenie ze
złogów kompleksów i niepewności siebie. No może ja
jedynie nie mieszczę się w normach, bo farbuje się sama, a
fryzjera odwiedzam z dwa, góra trzy razy w roku.
Owego
Guru sztuki fryzjerskiej nigdy wcześniej nie widziałam, ale
słyszałam o nim ochy i achy od Żanety. Ze taki mistrz, ze taki
talent światowy i taki przystojny, tylko cholernie nieprzystępny i
posępny. Żaneta stwierdziła, ze gdyby nie te fochy gwiazdora i
Adaś, to z chęcią by przeleciała to ciacho. Ponoć nie jedna
próbowała go oczarować, ale jest taki oziębły drań, ze
nie ma zlituj. Wszystkie zainteresowane, te młode i stare, wolne i
zamężne mogą sobie tylko popatrzeć.
Kobitom
to jednak hormony bija na mózg.
W tamtym momencie w ogolę
poczułam awersje do wszelakiego grzebienia, bo wcześniejsze złe
traktowanie mnie nie przypadło mi do gustu. Oj, byłam zła
okrutnie. Jak można być takim bezdusznym samcem?
Wyszliśmy po trzech
minutach, gdy znów ulga i szczęście zagościły w oczach
mojego dziecka. Nie było policji, nikt szczególnie nie
zwracał na nas uwagę, życzliwej blondynki nie było widać, a
Iwan Grozny z chmurna mina właśnie odprawiał ostatnia klientkę.
Zaczekałam aż zakończą
wszelkie pożegnalne konwenanse i mściwie rzuciłam dychę na
kontuar.
- Mami,
dlaczego za mało? - oszacowało moje dziecko.
- Wystarczy - odparłam,
a do niego zwróciłam się :
- Dziękujemy bardzo i przepraszamy za zaburzenie spokoju tej świątyni. - Odwrócił się w moja stronę wymownie obrzucając mnie chłodnym wzrokiem, ale jego mrożąca próba przestraszenia mnie natrafiła na ogień piekielny, który niemal buchał mi przez nozdrza. Z największą dumą na jaką było mnie stać, złapałam Miśke za rękę i skierowałyśmy się w stronę drzwi. Jednak dogonił nas znów jego nietypowy akcent:
- Dziękujemy bardzo i przepraszamy za zaburzenie spokoju tej świątyni. - Odwrócił się w moja stronę wymownie obrzucając mnie chłodnym wzrokiem, ale jego mrożąca próba przestraszenia mnie natrafiła na ogień piekielny, który niemal buchał mi przez nozdrza. Z największą dumą na jaką było mnie stać, złapałam Miśke za rękę i skierowałyśmy się w stronę drzwi. Jednak dogonił nas znów jego nietypowy akcent:
- Do
pani wiadomości: nie prowadzimy toalety publicznej i w związku z
tym nie pobieramy opląt. Proszę zabrać pieniądze – ruszył w
moim kierunku z wyciągniętym przed siebie banknotem.
- Pan
chyba nie myśli, ze wezmę to z powrotem. – żachnęłam się. No
chciał mnie jeszcze bardziej upokorzyć, drań jeden. - Czasem
bywa, ze jesteśmy w potrzebie, ale tez znamy cenę zadośćuczynienia.
Być może pańska duma nie zgadza się na dyktowanie warunków
przez kobietę z dzieckiem, jednak moja nie pozwala mi być dłużną.
Opuścił
rękę i jakby zrezygnowany odparł:
- Bardzo
proszę o nie ocenianie mojej dumy, bo ona tego nie znosi oraz nie
obciążanie jej jakimś dziwacznym długiem. Proszę natychmiast
zabrać pieniądze – znów wyciągnął rękę z banknotem.
- Po
moim trupie - pociągnęłam za klamkę i już miałyśmy przekroczyć
próg,
gdy
Miśka się odezwała:
- Mami,
ale nikt nie będzie tak długo czekał...
W
szybie drzwi zauważyłam, że patrzy na Miśke i lekko się
uśmiecha.
Trzeba bylo przyznać: uśmiech miał ładny.
Trzeba bylo przyznać: uśmiech miał ładny.
No,
ale co z tego?! Co z tego?!
Czekam na ciąg dalszy :) Dziecko, czyli Miśka złapało mnie za serce i trzyma - super babka! :)
OdpowiedzUsuńTeksty Miski z zycia wziete. Chyba jedyna postac niewymyslona ;)
OdpowiedzUsuńBede sie starac pisac regularnie (niekoniecznie raz na rok), no i wciaz poprawiam swoje bledy i edytora. Trzeba gadzine pilnowac. ;)